Tocząca się od lat debata o przyszłości branży tradycyjnych mediów (a także przyszłości internetu jako takiego) przybrała na sile w wyniku zawirowań spowodowanych pandemią COVID-19 i zbliżającego się terminu wdrożenia w państwach Unii Europejskiej dyrektywy o prawach autorskich. To temat istotny, bo prasa od zawsze odgrywała ważną rolę - jako platforma debaty w demokratycznych społeczeństwach oraz źródło informacji. Tym bardziej powinniśmy rozmawiać o faktach.


Od początku procesu legislacyjnego w Europie w 2015 roku, jasno komunikowaliśmy, że wspieramy nowelizację przepisów dotyczących praw autorskich, odpowiadającą realiom ery cyfrowej.



Blisko współpracujemy z branżą informacyjną, przeznaczyliśmy także miliardy dolarów na wspieranie dziennikarstwa w dobie internetu. Poprzez nasze usługi oraz bezpośrednie wsparcie dla wydawców informacyjnych jesteśmy jednym z największych na świecie podmiotów wspierających finansowo dziennikarstwo.


Zmiany w branży newsowej 

Przez ostatnie ćwierć wieku branża informacyjna przeszła rewolucję, także w Polsce. Największe polskie portale internetowe - takie jak Wirtualna Polska czy Onet.pl - powstały jeszcze w połowie lat 90. Razem z serwisami Gazeta.pl i Interia.pl szybko zbudowały silną pozycję głównych źródeł informacji o kraju i świecie.


Kiedy w 2008 roku w Polsce pojawiła się usługa Wiadomości Google, cyfrowa rewolucja na polskim rynku mediów już dawno się wydarzyła. Czytelnicy w znacznej mierze porzucili tradycyjne papierowe gazety na rzecz tych całodobowych portali, które oferowały wiadomości na bieżąco, w zasięgu ręki.


Reklamodawcy zawsze podążali w ślad za czytelnikami. Najpierw przenosząc budżety reklamowe z prasy tradycyjnej do radia, potem telewizji, następnie coraz chętniej do portali internetowych, gdzie technologia pozwala im bardziej efektywnie docierać do potencjalnych klientów. 


Dobrym przykładem są ogłoszenia drobne - kiedyś gazety papierowe pełne były anonsów takich jak “AAAAA Ford Escort, 1999 sprzedam, stan idealny”. To z takich ogłoszeń o samochodach, nieruchomościach, czy ofertach pracy utrzymywała się w dużej mierze tradycyjna prasa. Tymczasem pojawienie się specjalistycznych serwisów ogłoszeniowych online (np. otodom, otomoto, gratka) spowodowało przeniesienie znacznej części ogłoszeń drobnych do internetu. Powstały też serwisy takie jak Allegro czy OLX, gdzie łatwiej i szybciej było można znaleźć i kupić sprzęt AGD, samochód czy nawet nieruchomość. 


Fundamentalna zmiana sposobu, w jaki reklamodawcy lokują swoje budżety, nastąpiła na długo zanim Google i YouTube pojawiły się w Polsce. Google nie osiągał na polskim rynku praktycznie żadnych przychodów przed 2006 rokiem, kiedy dopiero otworzył w Warszawie swoje biuro. 


Tę rewolucję na rynku obserwowałem z bliska. Mam w niej nawet swój udział - przez wiele lat współtworzyłem portal Onet.pl. Skala sukcesu polskich portali internetowych jest widoczna do dzisiaj: polscy internauci masowo je odwiedzają i konsumują treści na nich publikowane. Trzy największe internetowe serwisy informacyjne w Polsce przyciągają ok. 20 mln użytkowników miesięcznie każdy i są to od ponad dwóch dekad te same portale - z Wirtualną Polską, Onetem i Interią na czele.


Oczywiście z biegiem lat, także Google zaczął odgrywać swoją rolę w polskim internecie. Nasze usługi - np. wyszukiwarka, czy YouTube - stały się popularne, doceniane przez użytkowników i chętnie wybierane przez reklamodawców. Wpisały się w rynkowy trend - podobnie jak portale, zaczęły dawać każdemu użytkownikowi internetu większą wolność wyboru.


Ta wolność to także dostęp do wiarygodnych, różnorodnych źródeł informacji, co jest jednym z fundamentów dobrze funkcjonującego, demokratycznego społeczeństwa. Ten dostęp nie powinien być ograniczony do wiadomości pochodzących tylko od wąskiej grupy największych graczy na rynku newsowym. Internet daje wybór - to czytelnicy decydują, z którego źródła informacji skorzystają. Mogą w jednej chwili dotrzeć do tych, których na co dzień nie czytają albo do tej pory w ogóle nie znali - pomaga im w tym m.in. nasza wyszukiwarka.


Jak Google współpracuje z branżą newsową 

To właściciele serwisów internetowych sami decydują o swojej obecności w wyszukiwarce. Wydawca może w łatwy sposób wyłączyć pojawianie się swojej strony w Google. Ma też szczegółową kontrolę nad tym, czy i jaki krótki opis widoczny jest pod linkiem w wyszukiwarce (może np. w łatwy sposób ustawić dokładną długość krótkiego opisu, jaka mu odpowiada). Internauci, klikając w widoczne w wyszukiwarce linki, przenoszeni są na stronę, gdzie opublikowano artykuł. Wydawca portalu zyskuje nowych czytelników, którzy być może inaczej nigdy by do niego nie trafili. W ten sposób nasza wyszukiwarka i serwis Wiadomości Google całkowicie za darmo odsyłają użytkowników do stron wydawców prasowych na terenie Europy 8 miliardów razy w każdym miesiącu.


Robiąc to, Google nie wykorzystuje treści wydawców wbrew ich woli - zamieszczamy tylko linki do tych treści wraz z opcjonalnym, krótkim opisem. Wydawcy mogą wyświetlać użytkownikom, którzy klikając w link trafiają na ich strony, opłacone przez reklamodawców reklamy, sprzedawać im prenumeraty oraz inne usługi, dzięki czemu mogą zdobywać kolejnych lojalnych i wspierających ich biznes czytelników. Ani linki, ani krótkie opisy nie zastępują samego artykułu - pozwalają użytkownikowi podjąć decyzję, czy warto zapoznać się z daną treścią.


Wbrew powtarzanym mitom, Google praktycznie nie zarabia na zamieszczaniu linków do stron wydawców informacyjnych, a serwis Wiadomości Google wcale nie zawiera reklam. Użytkownicy z wyszukiwarki najczęściej korzystają, kiedy chcą np. sprawdzić dostępność biletów do kina, znaleźć przepisy kulinarne, przejrzeć i porównać oferty kupna produktów lub usług. Zapytania o aktualności z kraju i świata to tylko niewielki ułamek w porównaniu do takich spraw życia codziennego. W istocie, w Google wyszukiwania powiązane z wiadomościami bieżącymi stanowią tylko 2% wszystkich zapytań od użytkowników.


Co więcej, hasła związane z wiadomościami (np. “wojna”, “protest”, “budżet”) nie są popularne wśród reklamodawców - przychody dla Google generują przede wszystkim reklamy wyświetlane przy wyszukiwaniach dotyczących dóbr i usług (np. ubezpieczenia, butów, wakacji), a nie doniesień prasowych.


Jednak coraz częściej w przestrzeni publicznej pojawiają się głośne i chwytliwe zarzuty. Niektórzy wydawcy i organizacje ich zrzeszające powtarzają twierdzenia, że Google nie dzieli się swoimi przychodami z wydawcami prasowymi i nie chce płacić za treści z których korzysta bez zgody. Nie jest to prawda.


Podstawowym źródłem dochodów wydawców internetowych są wyświetlane na ich stronach reklamy. Dzięki obecności w wyszukiwarkach, portale mają więcej czytelników i mogą sprzedać więcej reklam. Ponadto Google oferuje wydawcom możliwość sprzedawania reklam przez naszą sieć reklamową - dzięki temu mogą sprawniej i niskim kosztem sprzedać reklamy do znacznie większej grupy reklamodawców. Google przekazuje wydawcom większą część kwot, które uzyskuje od reklamodawców. Wydawcy wiadomości zachowują ponad 95% przychodów z reklam cyfrowych, które generują, gdy używają Ad Managera do wyświetlania reklam w swoich witrynach. Wydawcy, którzy zapewnili sobie mocną pozycję w internecie - czyli tam gdzie teraz są ich czytelnicy - osiągają z tej działalności znaczące przychody i zyski. W Polsce, w ciągu ostatnich trzech lat (2018-2020), pięciu największym wydawcom informacyjnym, którzy są partnerami w naszej sieci reklamowej, wypłaciliśmy ponad 196,2 mln USD (ponad 722,3 mln zł).


Podstawowe zasady działania internetu 
Od powstania internetu naczelne i najważniejsze zasady jego działania pozostają niezmienne. Internet jest zbiorem dokumentów połączonych linkami. Każdy może założyć stronę internetową, a dzięki linkom i krótkim opisom mogą na tę stronę trafić dowolni użytkownicy. Swoboda linkowania do innych treści jest fundamentem otwartego charakteru internetu, gdzie każdy ma szansę na odniesienie indywidualnego sukcesu. Jak podkreśla sam twórca sieci www Tim Berners-Lee, gdyby fakt wyświetlania w wyszukiwarce linków do stron wraz z krótkimi opisami podlegał opłacie, zniszczyłoby to wolność wyboru i dostępu do różnorodnych źródeł informacji.


Pomysł mechanizmu opartego na płaceniu za linki wraz z krótkimi opisami odrzucili europejscy prawodawcy w trakcie prac nad dyrektywą o prawach autorskich. Dyrektywa ta nie wymaga zgody lub opłat za umieszczanie linków i “bardzo krótkich wycinków” treści w wyszukiwarkach i innych usługach online. Przyznają za to prawo wydawcom do dysponowania publikowanymi treściami w pozostałym zakresie - czyli tam, gdzie faktycznie dochodzi do korzystania z ich publikacji w taki sposób, który zastępuje korzystanie ze źródła.


Google stale rozwija swoje zaangażowanie we wspieranie dziennikarstwa 

Duże portale internetowe i medialne konglomeraty już z sukcesem przyciągają miliony czytelników - w Polsce, jak i innych krajach. Tymczasem portale lokalne, medialne startupy, czy serwisy trafiające do wąskich grup odbiorców pod kątem zainteresowań czy preferencji politycznych nie mają takich samych zasobów. Mniejsi wydawcy i nowe projekty mają mniejsze szanse na to, by szybko powiększać swoje zyski z reklam. Dlatego gdy w ubiegłym roku pandemia COVID-19 zagroziła wręcz egzystencji mediów lokalnych, Google przekazał granty Journalism Emergency Relief Fund na wsparcie lokalnych gazet i portali. W Polsce pomoc w kwocie od 5 do 15 tysięcy dolarów otrzymało 150 lokalnych redakcji. Oczywiście wspólna praca nad poszukiwaniem nowych modeli rozwoju dziennikarstwa w internecie jest równie ważna. Dlatego od lat w tym pomagamy, m.in. w ramach Google News Initiative czy europejskiego “Funduszu Innowacji” Digital News Initiative. Do tej pory przekazaliśmy ok. 30 milionów złotych na wsparcie 33 eksperymentalnych projektów polskich wydawców (np. Agora, Fratria, Gremi Media, Polityka, Polska Press, ZPR Media) mających na celu tworzenie nowych narzędzi ich rozwoju w erze cyfrowej.


Chcemy jednak iść jeszcze o krok dalej. Budowanie nowych formatów współpracy i wsparcia dla różnego typu wydawców to droga, która pozwoli na jeszcze większą różnorodność treści dostępnych dla internautów. Dlatego wprowadzamy usługę Google News Showcase - nowy sposób prezentowania i jednocześnie licencjonowania treści, który da wydawcom na całym świecie wsparcie w tworzeniu jakościowych, jeszcze bardziej angażujących materiałów, dostępnych na platformach Google News i Discover. W ramach indywidualnych umów licencyjnych zawieranych z mediami na całym świecie zapłacimy za treści informacyjne miliard dolarów w ciągu najbliższych trzech lat. Już teraz do programu przystąpiło ponad 700 wydawców, między innymi w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Czechach i kilkunastu innych krajach. Takie rozmowy zaczynamy teraz również w Polsce.


Dzięki internetowi jaki znamy mogło powstać wiele historii sukcesów firm i mediów, które rozwinęły skrzydła. W historię tych sukcesów prawie zawsze wpisana jest współpraca z innymi nad wykorzystywaniem możliwości, jakie daje internet. Google od zawsze, także w Polsce, chce współpracować, by pomóc rozwijać się jak największej liczbie takich sukcesów.